sobota, 14 marca 2020

Prolog

Dało się wyczuć napiętą atmosferę, która z każdym kolejnym uderzeniem serca rosła. Duszne powietrze drażniło gardła, natomiast unoszący się wokół kurz, docierał do oczu i brudził poduszeczki łap. Pomimo nieprzychylnej pogody, ciemniejącego pomalutku nieba, oraz pierwszych sygnałów, że ta noc nie będzie ciepła, mogąca przynieść ze sobą deszcz, zgromadzone lwy nie śmiały ruszyć z miejsca. Grupka składająca się z kilku samic, wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami, w nieruchome ciało młodego lwa. Przerażenie malowało się na ich pyskach, pazury pozostały w gotowości, natomiast sierści były zjeżone. Oczekiwały na rozkaz. Na najmniejszy sygnał. Długie pyski, zdobione krótką sierścią, w przeważnie ciemniejszych odcieniach, były muskane przez słaby wiatr.
Zira była z jednej strony wściekła, z innej załamana i chyba żadna złoziemka jej się nie dziwiła. W jednej chwili ona straciła syna, pochłoniętego teraz przez przodków, zaniesionego daleko poza świat, który był znany żywym,  natomiast Vitani brata. Zira skierowała pełne wyrzutów spojrzenie w stronę Kovu. Ciemny lew dalej nie potrafił zorientować się w sytuacji. Ich scena rozegrała się równie szybko, co mogła zostać zakończona. Kovu - wybraniec, mający ich ocalić i zawładnąć Lwią Ziemią - zdradził jak ostatni szakal, teraz wracając z krwawą blizną do królestwa Simby.  Zira natomiast owładnięta szałem, zaczęła wydawać swoim lwicą rozkazy.
Simba zranił mnie po raz ostatni.
To jedno zdanie miało być symbolem późniejszej bitwy, która raz na zawsze zmieni oblicze mrocznej Złej Ziemi, oraz odbierze jeszcze jedno życie, tylko to bardziej winne. 
Stojąca na tyłach grupy lwica, o pięknej szarej sierści i wrogim spojrzeniu, nie zdradzającym żadnych emocji, uniosła pysk prosto w stronę nieba, śledząc ruch na jego delikatnej skórze.  Wiele myśli zaprzątało teraz jej umysł. Dużo chciała wykrzyczeć.  Zabiła jedynie ogonem, zanim wydała z siebie westchnienie. Czuła się tak, jakby jakiś kolec wbił się głęboko w jej łapę. Straciła Nukę.  Chociaż zdawał się głupiutkim samcem, był jej i obdarzył ją swego rodzaju uczuciem, które ostatnim razem czuła wtedy, gdy jeszcze rodzice żyli.  Teraz pozostała sama. Przynajmniej tak myślała.